1 lipca o 18:00 do 15 lipca o 17:00
|
|
Galeria Sanocka
Rynek 14, 38-500 Sanok
|
Krajobraz to obsesja równie mocna jak opium
Stéphane Mallarmé
Nieuchronność. To w gruncie rzeczy nieszczególnie chwytliwe określenie. Trochę patetyczne. Nasuwające się skojarzenie z bliżej nieokreślonym dramatem, który musi się wydarzyć. A nie o to przecież tutaj chodzi.
Miasto. Z czasem wypierane przez przedmieścia. Ale i te dzieci, metropolia zjada. Pochłania fluidem. Zawsze nocą, gdy wnętrzem społecznej tkanki wstrząsa spektakl rozkołysanych, migających i konwulsyjnych świateł. Nienasyconych cieni. Skrzących się blasków i przeskalowanych łun. Miraże. Atakujące tylko po to by za chwilę zniknąć. I powrócić. Ale te powroty nigdy nie są takie same. Oczy wprzężone w świetlny kalejdoskop wciąż zmieniającej się temperatury światła i nasycenia koloru. Niekończąca się nadprodukcja abstrakcyjnych klisz. Nic tylko je malować. Dać się porwać barthesowskiej halucynacji, prawdziwej na poziomie czasu, fałszywej na poziomie postrzegania. Umiarkowanemu szaleństwu flaneura, który nie ma wyboru. Chwyta rzeczy w locie, albo wcale. Chodzi długo i bez celu. Paradoksalnie, nie chodzi mu o zaspokojenie głodu, ale o samo jego doświadczenie. O to, by karmić się jego pragnieniem.
Wystawa Pawła Słoty ma strukturę impresyjnego notatnika. I jest na swój sposób perwersyjnie dziewiętnastowieczna. Artysta maluje jakby fotografował i fotografuje jakby malował. To uliczne kolekcjonerstwo nie tyle momentów, co zatrzymanych na siatkówce oka pulsujących, polaryzujących i zakrzywiających czas odbić. Powidoków. Mitycznych obrazów pod powiekami. Doświadczeń powstałych na styku przeżytego i zapętlającej się we własnych wspomnieniach pamięci. I abstrakcji, które zdradza ruch umykającego tramwaju, zarys instalacji świetlnych, fragment chodnika albo nieruchoma postać ich twórcy. Wpatrzonego w kolejny spektakl, widowisko, które rozgrywa się tu i teraz. Niby specjalnie dla niego. Nawet jeśli jest w to wpisana, no właśnie, nie-nie-odwołalność. Zanurzania się wciąż na nowo w zbiornik elektryczności i nabokovską przejrzystość rzeczy.
Anna Batko